Dowiedz się więcej
Przeczytaj artykuł
Dowiedz się więcej
Przeczytaj artykuł
Dowiedz się więcej
Koncepcję upartej technologii wprowadziła historyczka techniki i medycyny Donna Drucker. Jednym z wyznaczników takiej technologii jest utrzymywanie się w praktykach użytkowników pomimo, że na rynku dostępne są rozwiązania lepsze i bardziej skuteczne lub wydajne. Chciałabym posłużyć się ideą upartej technologii do opisania dwóch rozwiązań, które nie tyle uparcie stosowane są przez użytkowników, co raczej co i rusz ‘wymyślane’ są jako nowe i przełomowe propozycje dla osób z niepełnosprawnościami oraz niesłyszących.
Kiedy w 2016 roku inżynierowie Toyoty przedstawili iBota, wózek, który jest w stanie pokonać schody, wydawać mogło się, że współczesna technika otwiera przed osobami z niepełnosprawnościami ruchu nowy rozdział. Sprzęt reklamowany był jako dający osobom z niepełnosprawnością niezależność w przestrzeni miejskiej i pozwalający im poruszać się niezależnie od ograniczeń architektonicznych i dobrej woli osób towarzyszących lub przechodniów gotowych wnieść użytkownika na peron czy do niedostępnego budynku.
Podobnie technoentuzjastyczne nadzieje i emocje rozbudzają pojawiające się regularnie doniesienia o oprogramowaniu, które w połączeniu z naszpikowaną elektroniką rękawicą może przekładać język migowy na werbalny dla słyszącego rozmówcy.
W obydwu przypadkach wydawać mogłoby się, że mamy do czynienia z najnowszymi osiągnięciami inżynierii i informatyki, rozwiązaniami bardzo zaawansowanymi i w sposób bezprecedensowy wspierającymi osoby z niepełnosprawnościami. Nic bardziej błędnego. Prototyp wspinającego się po schodach wózka przedstawił ponad pół wieku temu brytyjski wynalazca Meredith Thring, zaś dokonująca translacji elektroniczna rękawica opracowywana była w cybernetycznym laboratorium Massachusetts Institute of Technology pod koniec lat 40. XX wieku.
Dlaczego po dekadach od pierwszych prac nad tymi instrumentami, uparcie powracają i są prezentowane jako innowacja? Być może odpowiedzią na to pytanie może być nierozpoznanie i nieuwzględnianie potrzeb docelowych użytkowników, wynikające z niewłączania ich w projektowanie tychże rozwiązań już na etapie pomysłu. Pomysły te – jakkolwiek interesujące – nie przyjmują się, popadają w zapomnienie i po pewnym czasie ‘wymyślane są’ na nowo.
Pomysły na pokonujące schody wózki czy tłumaczące język migowy rękawice bywają oczywiście przyjmowane przez osoby z niepełnosprawnościami z przychylnością i zainteresowaniem. Dla części z nich rzeczywiście mogą być atrakcyjną propozycją, choć odzew jaki wzbudzają wśród aktywistów i badaczy studiów o niepełnosprawności ma często krytyczny charakter.
Alexandra Dean Grossi, aktywistka promująca projektowanie włączające, pisząc o wibrującym kostiumie, który w zamyśle projektantów miał pozwalać niesłyszącym użytkownikom odczuwać muzykę poprzez wibracje na ciele, określiła podobne rozwiązania jako „bezsensowne, wykluczające i obraźliwe”.
Grossi podkreśliła, że są one wyrazem ableizmu twórców, którzy zakładają, że osoby niesłyszące lub z niepełnosprawnościami powinny chcieć doświadczać, poruszać się czy komunikować w sposób przyjęty przez sprawną większość jako ‘normalny’.
Zaniepokojenie krytyków wobec przedstawionych rozwiązań budzi wpisane w nie indywidualizacja niepełnosprawności, jako ‘problemu’ konkretnego ciała, na które ‘rozwiązaniem’ jest indywidualna diagnoza i rozwiązanie techniczne. Tymczasem społeczny model niepełnosprawności eksponuje nie tyle medyczny i indywidualny, co dynamiczny i społeczny wymiar niepełnosprawności, który wynika z ograniczeń otoczenia. Oto bowiem w przestrzeni, w której są podjazdy i windy, poruszanie się na wózku nie jest wykluczające. Rozwiązania takie, jak na przykład chodzące po schodach wózki, są wyrazem przeniesienia odpowiedzialności za dostępność ze społeczeństwa na osoby z niepełnosprawnościami. One też obciążone byłyby (i często są) wielorakimi kosztami - zaawansowane i nadmiernie skomplikowane technologie asystujące są najczęściej poza zasięgiem pojedynczych osób, które nierzadko doświadczają wykluczenia ekonomicznego i ubóstwa. Refundacje wikłają je w sieć nadzoru i kontroli ze strony instytucji finansujących. Urządzenia te wymagają zainwestowania czasu i energii w opanowanie ich obsługi oraz zaangażowaniem osób asystujących - mimo często sugerowanej w dyskursie promocyjnym całkowitej niezależności. Co więcej wiele z nich wymaga regularnego ładowania, serwisowania i przeglądów.
Osoby z niepełnosprawnościami mają unikalną, ekspercką wiedzę, kompetencje i doświadczenie, wynikające z życia z niepełnosprawnością. To potencjał, którego pozbawieni są sprawni wynalazcy – ich pełnosprawne ciała i umysły obciążają ich, nie pozwalając im przekroczyć własnych wyobrażeń o tym czego potrzebować może użytkownik z niepełnosprawnością. Dążą do technologii normalizującej doświadczenie osoby z niepełnosprawnością – by poruszała się i komunikowała jak większość społeczeństwa. Tymczasem, jak mówi amerykańska głuchoniewidoma aktywistka Haben Girma: „niepełnosprawność to okazja do innowacyjności. Jeśli czegoś nie da się zrobić w znany sposób, trzeba wynaleźć na to inną metodę. Ludzie z niepełnosprawnościami robią to od zawsze – to ukryte historie, których ludzie nie znają”.
„Kultura współczesna” tom Niepełnosprawność i technologia, 2018, numer 3.
Telefon, kino i cyborgi. Wzajemne relacje niesłyszenia i techniki, Magdalena Zdrodowska, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego 2021.
dr hab. Magdalena Zdrodowska – adiunkt w Instytucie Sztuk Audiowizualnych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autorka książki "Telefon, kino i cyborgi". Wzajemne relacje niesłyszenia i techniki (2021). Współzałożycielka międzynarodowej platformy badawczej poświęconej studiom o niepełnosprawności w Europie Środkowej i Wschodniej. Aktualnie realizuje projekt badawczy ‘Głucha historia kina’.
Podoba mi się
osób polubiło ten artykuł