Dowiedz się więcej
Przeczytaj artykuł
Dowiedz się więcej
Przeczytaj artykuł
Dowiedz się więcej
W tym samym czasie serwis Netflix wystartował z globalną kampanią „Jesteśmy o jedną historię od siebie” promującą pasję tworzenia i opowiadania najlepszych historii, wśród których każdy znajdzie właściwą i pomocną dla siebie . Czy powyższe hasła były to wyłącznie chwytliwe slogany marketingowe, czy też istotnie - oglądając filmy możemy zbliżyć się zarówno do innych jak i do samych siebie oraz spojrzeć na świat z zupełnie nowej perspektywy?
O zapotrzebowaniu na opowieści na ekranie świadczą analizy finansowe, które dowodzą, że po okresach recesji rosną wyniki sprzedażowe filmów, a szczególnie tych określanych mianem „pop-corn cinema” – wyraźnie rozrywkowych, przepełnionych humorem i kolorami oraz – w przypadku niektórych gatunków - efektami specjalnymi. Filmy, jakie wybieramy, gdy chcemy uciec od monotonnej codzienności i złych wiadomości w mediach spełniają kryteria kategorii o znaczącej nazwie „filmy rozkoszne”, wyróżnionej przez filmoznawcę Grażynę Stachówną. Według autorki, film mieszczący się kategoriach „rozkosznego” musi być mistrzowsko zrealizowanym, optymistycznym dziełem o idealnie wyważonych proporcjach między śmiechem a wzruszeniem, życzliwym wobec swoich bohaterów, opartym na tradycyjnych wartościach, traktującym z szacunkiem widzów i kończącym się obowiązkowym happy endem. W filmie rozkosznym nikt, ani bohaterowie ani widzowie, nie wstydzi się okazywania słabości, tkliwych uczuć, dobroci, łez, naiwności, zaufania, życzliwości. Wszyscy ryzykują, cierpią, ponoszą klęski, ale zawsze podnoszą się po nich, często z pomocą innych ludzi. Stachówna zaliczyła do tej kategorii m.in. takie dzieła jak brytyjską komedię romantyczną Notting Hill (1999) Rogera Mitchella oraz francuski hit Amelia (2001) Jeana-Pierre'a Jeuneta, jednak w tej kwestii nie ma przymusu jednomyślności - różni widzowie różne filmy uznają za rozkoszne. Szukanie filmu, po którym wychodzimy z kina szczęśliwsi jest przygodą, bo istota tkwi tu nie w gatunkach, ale w aurze i przesłaniu. Czasem terapeutyczną funkcję mogą spełniać dzieła autorskie, takie jak Spragnieni miłości (2000), hongkońskiego reżysera Wong Kar-Waia, który poprzez swoich azjatyckich bohaterów w tak ujmujący i uniwersalny sposób opowiadał o tęsknocie za prawdziwą bliskością.
Tajemnica fenomenu olbrzymiej popularności filmu leży — jak zauważył francuski filozof i socjolog Edgar Morin — w spontanicznej naturalności, z jaką człowiek asymiluje wizualną mowę filmowych obrazów, czyli „naturalnego esperanta” współczesnej cywilizacji. Z uwagi na uniwersalny język dzieła filmowego, próby samopomocy psychicznej poprzez kontakt ze sztuką filmową są często intuicyjną drogą, którą wybierają ludzie czując, że napotykają przerastający ich problem, mierząc się z chronicznym stresem czy stojąc przed trudną decyzją. Niemiecki historyk filmu Siegfried Kracauer, opisał dzieło filmowe jako „bezpieczne zwierciadło”, w którym widz przyjrzeć się może dosyć przerażającym rzeczom na temat siebie, przywołując metaforę odbicia przerażającej głowy Meduzy w tarczy Perseusza. Stanowi więc obiekt do pracy symbolicznej – projekcyjnej znany w innych nurtach psychoterapii, wykorzystujących przypowieści, bajki i mity.
Jaki potencjał niesie kontakt z filmem dla widza, który zmaga się z trudnymi stanami emocjonalnymi wynikającymi z zewnętrznych uwarunkowań lub/i wewnętrznych dylematów i poczuciem niemożności wpływania na własne życie? W tej sytuacji najistotniejszymi czynnikami, które mogą okazać się pomocne są: eskapizm, czyli mechanizm oderwania się od rzeczywistości, który redukuje stres, możliwość identyfikacji z bohaterami filmu, projekcja własnych emocji, jak też możność przeżycia katharsis. W przypadku eskapizmu najlepiej sprawdzają się filmy rozrywkowe, które pomagają rozluźnić napięcie bez zagłębiania się we własne emocje. Na innych zasadach działa odbiór bazujący na identyfikacji - procesie utożsamiania się widza z bohaterem, który stanowi klucz do wyjaśnienia zaangażowania emocjonalnego widza w świat fikcji filmowej. Odwołując się do rozumienia identyfikacji przez Sigmunda Freuda, przedstawiciel psychoanalitycznej teorii filmu Jean Louis Baudry zaproponował model tzw. podwójnej identyfikacji. Identyfikacja prymarna zachodzi między widzem a kamerą, która umożliwia zaistnienie widowiska. Środki filmowe - punkty i kąty widzenia kamery, zmienne plany - dają widzowi poczucie wejścia w rzeczywistość na ekranie i zarazem umożliwiają tzw. identyfikację sekundarną - ze światem przedstawionym i jego postaciami. Przedstawiciele kognitywnej teorii filmu zwracając natomiast uwagę na twórczą i aktywną postawę widza. Ich zdaniem, mechanizm zaangażowania widza w film polega na sympatyzowaniu z bohaterem, bez utożsamiania się z nim. Unikając pojęcia „identyfikacji”, wolą mówić o „strukturze sympatii” czy „zainteresowaniach” i podkreślają, że kino jest maszyną emocji, zdolną wywołać autentyczne uczucia, pomimo świadomości widza, iż obcuje on tylko z artefaktem.
Na bazie tych założeń w latach 80-tych w USA powstała metoda tzw. filmoterapii (cinematherapy). Jej twórca Gary Solomon, amerykański profesor psychologii, autor książki The Motion Picture Prescription, wpadł na pomysł, aby wykorzystać filmy do pracy terapeutycznej, przypuszczając, że ich oglądanie może wpływać pozytywnie na zdrowie psychiczne. Koncepcja ta polega na wybieraniu filmów z motywami odzwierciedlającymi aktualny problem lub sytuację odbiorcy, w przekonaniu, że w ten sposób pomoże im dotrzeć do głęboko skrywanych emocji. Na przykład jeśli ktoś ma problem z nadużywaniem substancji psychoaktywnych, Solomon radzi szukać filmów, których fabuły traktują o uzależnieniu. W tym przypadku mamy do czynienia z tzw. terapią sugestywną, polegającą na wczuciu się w konkretne postaci lub wydarzenia i próbie zrozumienia samego siebie. W takim świadomym odbiorze dzieła filmowego widz przede wszystkim próbuje wyciągnąć wnioski z własnych reakcji na konkretne sceny. Poszukuje paraleli między sobą a bohaterami szukając sposobu na zmianę swojego życia.
Inną metodę stosuje terapeutka filmowa Brigit Wolz, autorka książki The Cinema Therapy Workbook. Jej zdaniem, film nie musi bezpośrednio dotykać problemów odbiorcy i korespondować z jego sytuacją, ważniejsze, by uwalniał zablokowane emocje i uczucia – np. głęboko ukryty smutek, gniew czy żal - i tym samym otwierał go na różnych poziomach. Jest to terapia katarktyczna – wykorzystywana w przypadku osób zmagających się z depresją, której celem jest wywołanie płaczu lub śmiechu i – w konsekwencji – wyrwanie z emocjonalnego marazmu. W odróżnieniu od wizyty u psychologa, oglądając filmy, nie analizujemy bezpośrednio siebie, lecz sytuację bohatera filmowego. Dlatego właśnie podczas seansu zdarza się płakać nawet osobom, które rzadko pozwalają sobie na taką reakcję w codziennych sytuacjach. Odpowiednia prezentacja losu protagonisty powoduje wzruszenie do łez, które niesie oczyszczającą siłę katharsis – wyładowanie uczuć, odreagowanie zablokowanego napięcia, stłumionych emocji, skrępowanych myśli i wyobrażeń. Przeżycie towarzyszące doznaniom emocjonalno-artystycznym zawiesza bowiem kontrolę mechanizmów obronnych, ego i mechanizmów kontroli społecznej. W przypadku wizyty w kinie, sprzyja temu sama sytuacja odbiorcza - ciemność na sali, wyłączna koncentracja uwagi na ekranie, wygodna pozycja i nastawienie relaksowe widza, wrażenie samotności, zawieszenie funkcji mentalnych, w tym krytycznych, wreszcie napięcie emocjonalne niezakłócane impulsami zewnętrznymi.
Zdarza się, że terapeuci tworzą listy filmów mogących służyć jako wsparcie do pracy z określonymi problemami (utrata bliskich, konflikty rodzinne, lęki i fobie, depresja, anoreksja, relacje intymne, kryzys w małżeństwie). Nie istnieje jednak gotowa lista filmów użytecznych w konkretnych sytuacjach. Właściwie każdy terapeuta dobiera je według własnego klucza, choć są tytuły, które się powtarzają np. autorstwa Ingmara Bergmana czy Krzysztofa Kieślowskiego.
Filmoterapia jest to więc proces dynamicznej interakcji między osobowością pacjenta a specjalnie dobranym dla niego filmem.
Proces ten z pomocą terapeuty staje się psychologiczną przestrzenią umożliwiającą pacjentowi badanie swoich problemów, zwiększenie umiejętności autorefleksji i rozumienie samego siebie, otwierając tym samym szersze pole życiowych wyborów, zarówno w kwestii zachowań, jak i reakcji emocjonalnych.
Czy zatem fotel kinowy może być alternatywą dla rozmowy z terapeutą? Filmoterapia może być wykorzystywana jako technika wspomagająca klasyczną psychoterapię, i jak każda terapia sztuką, może pełnić funkcje katarktyczne, kompensacyjne i ogólnorozwojowe. Warto ją wziąć pod uwagę, gdyż w znacznym stopniu redukuje opór w procesie terapeutycznym. Nie można jej jednak traktować jako ekwiwalentu klasycznej psychoterapii. Interakcja między osobowością pacjenta a filmem nie zastąpi bowiem tego, co esencjonalne dla psychoterapii: relacja „Ja–Ty”, czyli realnego kontaktu między dwiema osobami. W czasie seansu nie powinniśmy więc analizować swoich odczuć i emocji – lecz po prostu je obserwować, zauważając jednocześnie, które zachowania nam odpowiadają, a które wzbudzają negatywne odczucia. Reakcje i obserwacje będą później przedmiotem dyskusji z terapeutą.
Edgar Morin, Naturalne esperanto, „Kultura Filmowa” 1970 nr 4/5, .s. 114—121.
Małgorzata Kozubek, Filmoterapia. Teoria i praktyka, Gdańsk 2016.
Gary Solomon, The Motion Picture Prescription. Watch This Movie and Call Me in the Morning, Santa Rosa 1995.
Birgit Wolz, E-Motion Picture Magic: A Movie Lover`s Guide to Healing and Transformation, Glenbridge 2004.
Elżbieta Wiącek - dr nauk humanistycznych w dziedzinie nauk o sztuce. Od 2005 r. adiunkt w Instytucie Studiów Regionalnych, a obecnie w Instytucie Studiów Międzykulturowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autorka książek: Mniej uczęszczane ścieżki do raju. O filmach Jima Jarmuscha (2001), Filmowe podróże Abbasa Kiarostamiego (2004), Semiotyczna mapa Małopolski (red., 2015). W 2014 stypendystka fundacji Skalny Center, University of Rochester USA. W latach 2013-2014 wykonawca w projekcie Nie Bądź Głuchy na Kulturę. Analiza szans i barier dla uczestnictwa Głuchych w życiu kulturalno-artystycznym, finansowanym ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu "Obserwatorium kultury". Zainteresowania badawcze: semiotyka kultury, kino Bliskiego Wschodu, antropologia obrazu, mitologie współczesne, zagadnienia wielokulturowości i transkulturowości, postmodernizm.
Podoba mi się
osób polubiło ten artykuł