Logo projektu DoradaUnia Europejska logo
Zdjęcie przedstawiające kobietę z rozłożonymi rękami zwróconą ku słońcu

Przeczytaj artykuł

Gdy zaangażowanie w pracę staje się zbyt duże...

Lena po studiach rozpoczęła pracę w zawodzie w studio graficznym. Systematycznie zostawała w pracy po godzinach. Obsesyjnie „szlifowała” projekty, za które była odpowiedzialna. W pocie czoła, niekiedy również z uporczywym bólem głowy. Chciała udowodnić, że jest dobra w tym, co robi i zasługuje na posadę. 

W domu robiła szkolenia online. Uczyła się obsługi nowych programów graficznych. Nie były jej aktualnie do niczego potrzebne. No może do tego, żeby się nimi kiedyś pochwalić w CV. Unikała kontaktów ze znajomymi z okresu studiów. Uważała, że to strata czasu. Taki tryb „dużo zadań, mało wolnego” znała doskonale. Od zawsze była pilna. Czerwony pasek na świadectwie, nagrody za naukę. Podczas studiów, kiedy jej koleżanki i koledzy z roku imprezowali, ona wolała być świetnie przygotowana do zajęć. Nikt i nic nie mogło jej zaskoczyć.

Czy można pracować za dużo i czy bycie zaangażowanym w swoją pracę to coś złego?

Pracę nadmierną charakteryzuje duża intensywność wykonywania pracy. Poświęca się jej wiele uwagi, wysiłku i czasu, który wykracza poza wymagania. Zwykle mówimy wtedy, że ktoś bardzo angażuje się w swoją pracę. I nie ma w tym nic złego, o ile zaangażowaniu towarzyszy przyjemność i zainteresowanie tym, co się robi. Gdy ktoś oddaje się swojej pracy, bo widzi w niej sens i jest to dla niego/niej ciekawe a jednocześnie znajduje czas na odpoczynek, regenerację, życie towarzyskie, czy hobby, to takie zaangażowanie w pracę jest zdrowym podejściem do pracy. Można je określić jako adaptacyjną postać pracy nadmiernej. Kłopot pojawia się, gdy praca staje się przymusem, którego nie można ograniczyć, ani kontrolować… 

 

Co to znaczy, że tracimy kontrolę nad pracą. Po czym to poznać?

Kiedy tracimy kontrolę nad pracą, to nie jesteśmy w stanie jej zaprzestać. Nawet, gdy czujemy zmęczenie, to wciąż pracujemy, jak Lena – w pocie czoła. Nawet, gdy pojawia się ból pleców, mięśni, głowy. Nawet kosztem spotkania z rodziną, przyjaciółmi, znajomymi, z którego na rzecz pracy potrafimy zrezygnować. Czujemy taki wewnętrzny przymus pracy. To jak głos w środku mówiący nam, że jeszcze mamy coś do zrobienia. Coś jeszcze wymaga naszej uwagi, sprawdzenia, poprawienia. Albo myślimy, że powinniśmy zacząć pracę nad kolejnym projektem. I zaczynamy. Pozostaje tylko czas na sen. Ta utrata kontroli nad pracą przez osobę świadczy o tym, że występuje u niej nieadaptacyjna postać pracy nadmiernej. Wraz z innymi towarzyszącymi sygnałami może to wskazywać na uzależnienie od pracy.

Jakie inne sygnały są alarmujące i mogą świadczyć o uzależnieniu od pracy?

Z pewnością należy do nich wybijanie się pracy ponad wszystkie inne obszary życia, tzw. dominacja pracy. Praca rozlewa się jak plama benzyny, przykrywając resztę życia. Inne sprawy schodzą na dalszy plan. Brakuje czasu dla siebie, innych ludzi. Brakuje w ogóle przestrzeni, bo myśli pracoholików stale krążą wokół pracy. Innym ważnym sygnałem są pojawiające się w czasie wolnym od pracy rozdrażnienie, lęk i napięcie. I jeśli sięga się po pracę jako jedyny sposób na rozładowanie i regulację tych nieprzyjemnych emocji, to koło się zamyka. To tzw. błędne koło, równie ważny sygnał ukazujący wagę problemu. Osoba uzależniona od pracy nawet jeśli próbuje pracować mniej, to może się to okazać nieskuteczne.

Czy samemu można to rozpoznać?

Autorefleksja, że coś jest nie tak z tym, jak pracuję, albo że pracuję za dużo i mi to szkodzi oczywiście może się pojawić. Zwykle jednak przerzuca się winę na sytuację, okoliczności, czynniki zewnętrzne. Tak jak u Leny, która wyjaśnia sobie, że skoro to jej pierwsza praca, to musi się wykazać. Inni w poszukiwaniu wymówek mogliby dodać, że inni też tak ciężko pracują, tak się teraz kręci świat. Bardzo trudno samemu dostrzec problem. Pojawia się zaprzeczanie. Widzimy świat ze swojej perspektywy i nie przyjmujemy do siebie, że może być inaczej. Dobrze jest zatem być uważnym i wysłuchać tego, co mówią nasi bliscy, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele, partner/ka. To oni mogą dostrzec, że nie mamy dla nich czasu. A nawet jeśli uda nam się z nimi spędzić czas, to dostrzegają, że ciągle mówimy o pracy albo jesteśmy nieobecni, bo myślami gdzie indziej – w pracy.

Kiedy jest początek?

Są takie głosy wśród naukowców, że wczesną formą uzależnienia od pracy jest uzależnienie od uczenia, które rozwija się już w szkole. Wymagania rodziców, systemu szkolnego mogą kształtować stosunek do uczenia stawiający w centrum osiągnięcia i to za wszelką cenę. Trzeba zdobywać szóstki i piątki. Czwórka z plusem to za mało. Trzeba się ciągle wykazywać. Dzieci nie mają wtedy czasu na zabawę i przyjemności. Trudno im w takich warunkach dostrzegać swoje zainteresowania i rozwijać pasje. Dzieci uczą się, że nie mogą popełniać błędów. Nauczyciele chwalą je, a rodzice okazują im pozytywne uczucia i doceniają tylko, gdy dobrze się zachowują, dobrze się uczą i nie sprawiają kłopotów. Można by w kontrze zapytać, a co jest w tym dziwnego? Otóż nabywa się wówczas przekonanie, że jest się wartościowym przez to, co się robi, ile się pracuje. I z takim przekonaniem „jeśli ciężko pracuję, to jestem coś wart, a jeśli nie, to jestem nikim” dzieci wkraczają w dorosłość.

Bibliografia

Malinowska, D. (2014). Pracoholizm. Zjawisko wielowymiarowe. WUJ.

Notatka o autorce

dr Diana Kusik - adiunkt w Pracowni Psychologii Emocji i Motywacji Instytutu Psychologii UJ, coach ACC ICF, trenerka i konsultantka ds. rozwoju organizacyjnego. W pracy naukowo-badawczej zajmuje się pracą nadmierną, autorka monografii pt. Pracoholizm zjawisko wielowymiarowe (WUJ, 2014) i poradnika dla terapeutów pracujących z osobami nadmiernie angażującymi się w pracę pt. Kiedy praca szkodzi (ETOH, 2017).